Nasz Patron
Św. Brat Albert
Znany również jako Adam Chmielowski, jest niezwykłym patronem naszej organizacji, który całe swoje życie poświęcił służbie najbiedniejszym. Jego droga do świętości nie była prosta; przeszedł przez wiele etapów, zanim odnalazł swoje prawdziwe powołanie.
Życie i działalność św. Brata Alberta wskazuje, jak ważna jest empatia oraz chęć niesienia pomocy potrzebującym. Jego motto: „człowiek jest największym skarbem”, przypomina nam o wartości ludzkiej egzystencji i zachęca do podejmowania działań, na rzecz poprawy sytuacji osób, które zwracają się do nas o pomoc.
Młodość i poszukiwanie sensu
Adam Chmielowski urodził się w 1845 roku. Jako młody chłopak wstąpił do szkoły kadetów w Petersburgu i z zaangażowaniem brał udział w powstaniu styczniowym, gdzie w jednej z bitew stracił nogę. Ten wypadek zakończył jego przygodę z wojaczką. Odtąd, z protezą na nodze, próbował odnaleźć nowy sens życia.
Miłość do sztuki
Odkrył w sobie talent malarski i rozpoczął studia na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Choć malarstwo stało się jego wielką pasją, towarzyszyły mu również wewnętrzne rozterki. Zastanawiał się, czy służąc sztuce, jednocześnie służy Bogu. Środowisko artystyczne nie dawało mu pełnej satysfakcji, a pytania o sens życia i zbawienie wciąż krążyły w jego głowie.
Droga do powołania
Próba odnalezienia siebie zaprowadziła go do nowicjatu jezuitów, jednak tam również nie znalazł swojego miejsca. Dopiero spotkanie z biedą na ulicach Krakowa uświadomiło mu jego prawdziwe powołanie – służbę najuboższym. „Cóż im dam, jeśli nie siebie?” – pisał w swoim notatniku, szukając sposobu na pełne poświęcenie się potrzebującym.
Brat Albert i służba najuboższym
W 1887 roku, w kościele Kapucynów w Krakowie, Adam Chmielowski przywdział habit III Zakonu św. Franciszka i przyjął imię Brat Albert. Rok później złożył śluby zakonne i założył Zgromadzenie Braci Albertynów, a trzy lata później Zgromadzenie Sióstr Albertynek. Rozpoczął organizowanie schronisk i przytułków dla najuboższych, stając się ich opiekunem, bratem i ojcem.
Radość z pomocy
Kiedy zapytano go, czy odnalazł szczęście, odpowiedział z uśmiechem: „Mam schroniska i stowarzyszenia mych braci w Krakowie, Tarnowie, we Lwowie, w Zakopanem. Rozdałem w tym roku 20 tysięcy bochenków chleba, 12 tysięcy porcji kaszy, daję nocami dach nad głową setkom tych, którzy go nie mają. Niech ci, bracie, to służy za odpowiedź!”